sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 1

*music*
Nie włączając tego,nie poczujesz tego co ja :)
Miłego czytania <3
_________________________________________________________________________________
          Powrót do rodzinnego miasta był szokiem?
Tak dobrze powiedziane.Siedzę właśnie w samochodzie i zastanawiam się co to będzie.Idę do szkoły już od poniedziałku czego się strasznie boję.
-Chloe...Zajedziemy na cmentarz.
Mówi mój tata na co kiwam głową,że się zgadzam.
-Samantha pojedzie z nami?
Pytam na co tata kiwa głową.Samantha jest niezwykle miłą osobą.Kocham ją,jednak nigdy nie zastąpi mi mamy.Mówię do niej po imieniu co wcale jej nie przeszkadza.Jest świadoma tego,że jest dla mnie ważna,jednak nigdy nie usłyszy ode mnie słowa mamo.Uwielbiam ją za wszystko.Za to,że mnie wspiera,za to,że jest przy mnie.Nieraz miałam problemy w szkole.Podawałam jej numer i to ona przyjeżdżała do dyrektora.Nic nie mówiła tacie,tylko dawała mi burę.Jednak za to właśnie ją kocham.Jest cudowną kobietą o blond włosach i niebieskich oczach.Ma cudowny śnieżno biały uśmiech i piękną figurę.Cieszę się,że tata znalazł właśnie taką kobietę.Mimo,że jest młodsza od taty o 4 lata rozumieją się.Według mnie są dla siebie stworzeni.
-Za kilka minut będziemy.
Stwierdza Sam i uśmiecha się do lustra patrząc na mnie.Kiwam głową ze zrozumieniem i odwzajemniam uśmiech.Po kilku minutach tata parkuje na podjeździe i wysiadamy.
-Idź kupić trzy znicze.
Rozkazuje z uśmiechem.Biorę od niego pieniądze i podchodzę do starszej kobiety prosząc o trzy małe znicze w różnych kolorach.Różowy,zielony i żółty.Dziękuję jej i uśmiecham się na odchodne.We trójkę wchodzimy na teren cmentarza i szukamy nagrobka mamy.Po około 10 minutach stajemy przed wielkim krzyżem i stawiamy znicze.Stoję ze złożonymi rękoma i patrzę na jej zdjęcie.Mówię w myślach jak bardzo ją kocham i ,jak bardzo mi jej brakuje.Samotna łza spływa po moim policzku na co szybko ją ścieram,jednak nie uszło to uwadze Samathcie.Uśmiecha się do mnie ze współczuciem.
-Chodźmy już.
Stwierdza tata na co obie przytakujemy i wchodzimy do samochodu.Po 30 minutach ojciec parkuje na podjeździe naszego nowego domu.Wysiadam i staje jak jakiś debil.Patrzę na dom z rozdziawioną buzią i nie mogę się odezwać.To jakiś żart czy jak?
         Dom z zewnątrz ma barwę białą.Wielkie okiennice z czasów renesansu i dwa wielkie balkony na,których wiją się przeróżne kwiaty na małych gałązkach.Wielkie podwórko z huśtawką zrobioną z drewna dla dwóch osób.Mały strumyk gdzie słychać rechot żab i innych małych stworzonek.Jedno wielkie drzewo z domkiem na drzewie.Z drugiej strony nie za duży basen i dwa leżaki.Stolik i parasolka.
Cieszę się jak nigdy.Mój dom.Mój dawny dom.Wszystkie wspomnienia wróciły.

-Chloe uważaj!
Krzyknęła mama patrząc na swoją córeczkę.
-Przepraszam.
Powiedziała spuszczając głowę.
-Nie gniewam się kochanie.
Stwierdziła kobieta podchodząc do dziewczynki i przytulając się.
-Dziewczyny chodźcie na obiad!
Krzyknął James do swojej żony i córki.Obie zaśmiały się i w podskokach pognały do domu.

        Wycieram samotną łzę i biorę walizkę.Przekraczam próg i rozglądam się.Nic się nie zmieniło.Wszystko jest na swoim starym miejscu.Na środku skórzana bordowa kanapa,przed nim stolik,na ścianie telewizor plazmowy.Dalej kuchnia z bordowymi meblami.Białe ściany.Podnoszę walizkę i biegnę na wyższe piętro.Otwieram dobrze znane mi drzwi i staję w progu.Zakrywam usta dłonią i tłumię w sobie łzy.
-Tyle wspomnień.
Słyszę za sobą głos ojca.Odwracam  się i wtulam w jego tors.
-Kocham Cię tato.
Mówię i patrzę w jego oczy.
-Ja ciebie też maleńka.Ale teraz już się rozpakuj i spać.
Rozkazuje na co się śmieje.Wchodzę w głąb pokoju i stawiam walizkę pod oknem.Stwierdzam,że nie chcę mi się rozpakowywać więc wyjmuję tylko piżamę i idę do łazienki.Biorę szybki prysznic i ubieram piżamę.Zmywam makijaż i rozczesuję włosy.Związuję je w kitkę i wychodzę z łazienki.Kładę się pod cieplutką kołderką i uśmiecham.Tak bardzo brakuje mi mamy.Oddałabym wszystko by móc ją jeszcze raz zobaczyć i powiedzieć jak bardzo ją kocham.Ale nie.Bóg musiał mi ją zabrać.Minęło kilka minut ,a utonęłam w zatoce Morfeusza.
        Otwieram zaspane powieki po czym zamykam je szybko,gdyż słońce wpadające do pokoju razi mnie niemiłosiernie.Zwlekam się z łóżka i powoli otwieram oczy.Podchodzę do szafy i wybieram odpowiedni zestaw.Staram się szybko dostać do łazienki,jednak przewracam się i klnę pod nosem.
Jesteś głupia.
Odzywa się głos w mojej głowie na co się śmieje.Wchodzę do łazienki i biorę poranny prysznic.Ciepła woda spływa po moim ciele na co przymykam oczy.Chwytam szampon i żel i myję się.Chwytam ręcznik i owijam się ciepłym,miękkim ręcznikiem.Staję przed lustrem i uśmiecham się.Robię lekki makijaż i suszę włosy.Ubieram się w wcześniejszy wybrany zestaw i schylając się wiąże sznorówki.Gdy próbuję wstać uderzam się o zlew.Przykładam rękę do czoła i jęczę z niezadowoleniem.Podnoszę się z podłogi i wychodzę z pomieszczenia.Chwytam telefon w ręce i schodzę na dół.Dostrzegam Samanthę siedzącą w kuchni.
-oo..wstałaś.Śniadanie czeka.
Mówi na co się uśmiecham.
-Dziękuję.Jakieś plany na dziś?
-Zabieram cię na zakupy.Szkolne i te ciuchowe.
Stwierdza uśmiechając się uroczo.
-W porządku.
Mówię i zaczynam jeść naleśniki z serem białym,czekoladą i truskawkami,polane sosem wiśniowym.
-To jest genialne.
Mówię z pełną buzią uśmiechając się słodko.
-Dziękuję.
-Gdzie tata?
-Pojechał do pracy..
Stwierdza wstając od stołu i wkłada naczynie do zmywarki.
-Idę się ubrać.
Mówi na co przytakuję.Dopiero teraz zauważyłam,że ma na sobie zielony połyskujący szlafrok.
Po około 20 minutach razem z Sam wychodzę z domu.Podchodzimy do jej czerowonego BMW.Patrzę na nią błagalnym wzrokiem.Rozumie mój gest i rzuca mi kluczyki.Uśmiecham się do niej serdecznie i siadam na miejscu kierowcy.Gdy Samantha wchodzi odpalam silnik i wjeżdżam na drogę.
-Chcę przeżyć.
Mówi śmiejąc się na co patrzę na nią z rozbawieniem.
-Możesz już wybierać drzewo w które mam wjechać.
Droczę się z nią.Po około 10 minutach wjeżdżamy na parking centrum handlowego.Wysiadam z samochodu i zamykam go.
-Chodźmy do Starbucks.
Proszę na co spotykam się z pogardliwym wzrokiem Samanthy.
-Po zakupach.
-Okej niech będzie.
Zgadzam się,gdyż wiem że nie wygram.We dwie ruszamy do wielkich drzwi i po chwili stoimy już przy wieszaku jednego ze sklepów.
-Podoba ci się ten plecak?
Pyta na co krzywię się.
-Niee...Jest za bardzo...hm...za bardzo dziecinny.
Mówię widząc fioletowy plecak z motylkiem.Samatha parska śmiechem.
-A ten?
Pokazuję mi czarny plecak z Nike.
-Zobaczę.
Mówię i znikam między półkami.Wyszło na to,że kupuję zwykłą czarną torbę i razem z Sam wychodzę ze sklepu.
-Teraz po buty?
Pyta mnie na co kiwam głową i ruszam w stronę jednego z butików.Wybieram zwykłe conversy i ubieram je.
-Są świetne.
Mówię na co kobieta przytakuję.Po zapłaceniu i wyjściu ze sklepu nie chciało nam się łazić więc poszłyśmy do Starbucks'a.Po wejściu do knajpki siadam przy jednym ze stolików na przeciwko blondynki.
-Co chcesz?
Pytam i czekam na odpowiedź.
-Latte duże.
Mówi na co przytakuję i podchodzę do lady.Nie patrząc na chłopaka,który mnie obsługuję proszę o dwie lette duże i wyciągam telefon z kieszeni słysząc dźwięk wiadomości.
"Jak w Londynie skarbie?"
Uśmiecham się na treść wiadomości od przyjaciółki.
"Jest okej.Zadzwonie wieczorem xx."
Chłopak stawia przede mną dwie kawy na co dziękuję.Odwaram się i wracam do stolika.Po wypiciu kawy i długiej rozmowie obie idziemy do samochodu i tam kontynuujemy rozmowę.

piątek, 7 lutego 2014

Prolog

*7 lat wcześniej*
-Mamo? A co jeśli mnie nie polubią?
Spytała mała blondynka do swojej rodzicielki idąc przez korytarz nowej szkoły.
-Na pewno cię polubią gwiazdeczko.Ciebie nie da się nie lubić.
Stwierdziła głaszcząc 10-latkę po włosach.Wchodząc do jednego z tysiąca gabinetów w tej szkole Chloe czuła się dziwnie.Patrzyła z przerażeniem na wszystkie mijające ją spojrzenia.Zastanawiała się czy są one pogardliwe czy przyjazne.
*2 lata wcześniej*
-Będę za wami bardzo tęsknić.
Stwierdziła blondynka ocierając łzy spływające z jej zielonych oczu.
-Nie przejmuj się.Nie długo wrócisz i będzie wszystko okej.
Powiedział Liam przytulając przyjaciółkę.Chloe wybuchła jeszcze większym płaczem wtulając się w przyjaciół.Nie wiedzieli wszystkiego.Nie wiedzieli,że ich przyjaciółka już nie wróci.Nie wiedzieli,że jedzie tam do ojca,gdyż jej mama zmarła.Nie wiedzieli nic.
-Nie płacz bo zaraz ja się rozpłaczę.
Powiedziała Danielle.Śliczna brunetka z kręconymi włosami i wspaniałą figurą.
-Nigdy o tobie nie zapomnimy pamiętaj.
Powiedział Niall powstrzymując łzy.Jego niebieskie oczy przepełnione były smutką i żalem.
-Leć już bo się spóźnisz.
Powiedział Liam.Chloe przytuliła ich wszystkich i dała buziaki w policzek.Następnie podeszła do Harrego i uśmiechnęła się delikatnie.
-Będę tęsknił za tobą perełko.
Szepną w zagłębienie jej szyi.Bolało ją ,że go zostawia.Że zostawia swojego chłopaka.Pierwszego i jedynego,którego tak kochała.
-Kocham Cię Hazz.
Szepnęła i musnęła jego malinowe usta.Brunet pogłębił pocałunek rozkoszując się ciepłem bijącym od nastolatki.Przyciągnął ją bliżej do siebie i lekko odezwał się od niej wtulając w jej drobne ciało.
-Tak bardzo chcę zostać.
Szepnęła wprost do jego ucha.
-Ja też chcę byś została skarbie.
Chloe poczuła samotną łzę na swoim ramieniu.
-Nie Hazzuś.Nie płacz.Proszę.
Powiedziała biorąc jego twarz w swoje dłonie.
-Pamiętaj.Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu.Jesteś moim pierwszym chłopakiem.KOCHAM CIĘ HARRY pamiętaj o tym.Nie zależnie od tego ci się stanie.Pamiętaj dobrze?
Kiwnął głową i uśmiechnął się delikatnie wycierając kolejną samotną łzę.Nie do końca rozumiał słów swojej dziewczyny "Nie zależnie od tego co się stanie..." jednak nie chciał drążyć tematu.
-Niedługo się spotkamy.
Powiedział i jeszcze raz musnął jej wargi.Dziewczyna odeszła dwa kroki i jeszcze raz przytuliła swoich najlepszych przyjaciół.Harry,Liam,Niall i Danielle.Pomachała im na odchodne i skręcając w jedną z wąskich uliczek wybuchnęła płaczem.Będzie tęskniła...Bardzo...